Do przejścia 20 km do Rabanal del Camino, przez Krainę Maragatów
w Góry Leon.
Sierra Leon |
Kraina Maragatów jest pełna tajemnic i zagadek. Jedną z nich
jest samo pochodzenie Maragatów. Jedni mówią,
że pochodzą od Berberów, których sprowadzono, by budowali trakt rzymski. Inni,
że pochodzą od Celtów zamieszkujących kiedyś górę Teleno. W każdym razie różnili
się od pozostałych Hiszpanów zwyczajami, tradycją, kulinariami i swoim głównym
zawodem. Przez stulecia byli poganiaczami mułów, czyli zajmowali się
transportem i logistyką wszystkiego, co można było przewieźć i trzeba było dostarczyć. W XVIII wieku
ponad połowa Maragatów trudniła się przewożeniem towarów. Pracę odebrała im
kolej.
W Murias de Rechivaldo, gdzie zatrzymałam się na śniadanie,
umieszczono tablicę z nazwiskami mieszkańców, którzy zginęli przez rzekę Rio
Jerga. Jej dwie powodzie w XIX wieku zniszczyły miasteczko zupełnie. Widać, że jest po solidnym dofinansowaniu.
SANTA CATALINA DE SOMOZA |
Ta część szlaku słynie z gulaszu maragackiego, i najlepszy
ponoć jest w Castillo de los Polvazares. Castiilo nie jest na szlaku i ja tam
nie poszłam, ale może kiedyś pójdę, jak nie będzie tak gorąco. Czym jest gulasz
maragacki? Gotuje się mięso na cieciorce i kapuście. Ważna jest kolejność
jedzenia. Trzeba jeść jak mulnik: najpierw mięso, potem kapustę i ciecierzycę, a
na koniec wypić zupę.
SANTA CATALINA DE SOMOZA |
Dzisiaj znów jakby przeniosło mnie w czasie. Stare, wyludnione
wsie, pola, w większości nieużytki, na których już prawie nie ma maków, a zaczyna kwitnąć lawenda. Wielka
cisza i spokój. Gorąco, a na szczytach Sierra Leon jeszcze leży śnieg.
Meseta kończy się w miejscu, gdzie spotykam rycerza z
sokołem. Koniec płaskiego. Stąd, wśród dębów zaczynam wspinać się na Sierra
Leon.
Spotkanie z sokołem wędrownym |
W Rabanal del Camino jest nocleg. Prysznic, pranie, zupa na lunch i mała
wycieczka. Kolejne miejsce z pustymi domami.
Jest tu klasztor misyjny benedyktynów założony w 2001, ale w
starych budynkach oraz kościół, który kiedyś należał do templariuszy z Ponferrady i
kaplica św. Józefa.
Rabanal del Camino |
Kaplicę św. Józefa zbudował
jeden z maragackich mulników, Jose Calvo Cabrera za cztery skrzynie złota, które
zostawił mu pod opieką pielgrzym. Jose Calvo spotkał pielgrzyma w porcie w La
Coruna. Pielgrzym przybył z Ameryki albo z Indii. Mulnik miał zawieźć skrzynie do Rabanal
i czekać aż pielgrzym je odbierze w drodze powrotnej z Santiago. Pielgrzym
powiedział, że gdyby nie odebrał bagaży w ciągu 25 lat, to wszystko co się w nich znajduje należy przekazać
na jakiś zbożny cel. I tak się stało. Jose
Calvo wybudował kaplicę. Stoi obok opactwa.
Rabanal del Camino, kaplica San Jose |
Pod wieczór, czekając na otwarcie kuchni, usiadłam przed
albergą i piłam colę. Obok popijała piwo amerykanka ze spuchniętą kostką.
Zamieniłam z nią parę słów na temat tej chorej nogi. Wtedy podeszła Amanda i
spytała, czy nie idę na nieszpory. Przyznaję, że nie miałam chęci, ale Diane
wstała i powiedziała, że nie można tak sobie powiedzieć nie, trzeba chociaż
sprawdzić o co chodzi. Zawsze możemy wyjść po pięciu minutach. Po prostu mnie
zabrała. W drodze okazało się, że urodziła się w Polsce, ale wyjechała z
rodzicami do Nowego Yorku jako małe dziecko. Zupełnie nie zna języka, no oprócz „na
zdrowie”. Nawet nie pamięta, gdzie się urodziła. I tak doszłyśmy do kaplicy
San Jose.
Polecam te nieszpory. Prowadzone są specjalnie dla pielgrzymów w
czterech językach, jest bardzo serdecznie i nastrojowo. Dobrze, że tam byłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz