DZIEŃ 22 DZIEŃ 24
Dzisiaj najwyższy punkt na całej trasie, Cruze de Ferro na górze Irage (1500 m npm), a następnie długie zejście do Molinaseaca.
Dzisiaj najwyższy punkt na całej trasie, Cruze de Ferro na górze Irage (1500 m npm), a następnie długie zejście do Molinaseaca.
Droga z Rabanal do Foncebadon |
Poranek słoneczny i chłodny. Od progu albergi jest pod górę,
ale to nie jest ciężkie podejście, zwłaszcza po trzech tygodniach marszu. Przed
samym Foncebadon przywiało chmury. Wioska w ciągu kilku minut zniknęła
przykryta szarą zasłoną.
Foncebadon |
Robię postój, bo następny bar za 12 kilometrów. Wędrowcy w
barze zakładają przeciwdeszczowe pałatki i wyciągają z plecaków swoje
kamienie. Kamienie zabiera się z domu. Są symbolem intencji pielgrzymki. Elissa ma
kamień z Dolomitów, niesie go od całej swojej rodziny. Ktoś pokazuje całą garść
kamyków, od męża, od brata, od matki. W każdym razie, gdy ruszamy z ostatniej
wioski przed Krzyżem, każdy trzyma swój kamień w ręce.
Na zboczach Irage |
Przez drogę przewalają
się deszczowe chmury, trudno powiedzieć, że pada deszcz, jesteśmy w środku
chmury, krople wody nie spadają na ziemię, wiszą wszędzie wokół i tłumią
wszystkie dźwięki. Widać tylko na kilka metrów. Najpierw widzę kopiec
kamieni usypanych przez pielgrzymów, potem z mgły wyłaniają się kolorowe wstążki przytwierdzone do słupa, a dopiero z bardzo bliska dostrzegam mały krzyż. Niektórzy
się modlą, niektórzy stoją w zadumie. Kładziemy kamienie. W tym miejscu zostawiamy, to co nam ciąży
i przeszkadza. Teraz powinno być łatwiej. Już blisko. Zostało tylko 232 km, 10
dni.
Cruz de Ferro |
Ruszamy pojedynczo, po cichu i w trochę uroczystym nastroju. Jeszcze
przez kilka kilometrów jest mgliście i tylko można się domyślać co nas otacza. Dopiero
po kilku kilometrach Sierra Leon pokazała się w całej krasie. Wzgórza żarnowca,
wrzosów, macierzanki.
Macierzanki i szczodrzeńce |
W Foncebadon żyją na stałe dwie 2 osoby, w Manjarin nikt. El
Acebo i Riego de Ambros to kolejne osiedla opuszczone i istniejące tylko dzięki
pielgrzymom. El Acebo nie ma nawet hiszpańskiej notki w Wikipedii. Aż dziw, że te
miasteczka, które kwitły w XII wieku stoją jeszcze na powierzchni ziemi.
Manjarin |
Jest stromo, idę bardzo, bardzo powoli, bolą mnie kolana,
łydki, kostki, stopy. Każdy kawałek pod górkę jest ulgą. Miejscami, schodzi się niemal pionowo. A
jeszcze od czasu do czasu przebiega koło mnie jakaś babcia w sandałach. Ewidentnie musi mieć wśród przodków jakiegoś muflona.
Molinasaeca |
Molinasaeca jest już sporą miejscowością. Wokół starej
części miasta zbudowanej z kamienia i łupków, powstały nowe budynki. Moja
alberga jest nowa i czysta. Pierwszy raz nocowałam z Patty i Sandy z Kanady oraz
Joan z Nowej Zelandii. Coraz trudniej o samotność, ale przy kolacji czułam się jak
cukiernica. Dwoje uszu, a nic nie rozumie. Siadło mi się wśród Francuzów, co to nie
specjalnie po angielsku, więc gdyby nie Johanne, która od czasu do czasu coś mi
przetłumaczyła, to nie powiedziałabym słowa.
Molinasaeca |
Sierra Leon |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz