16 czerwca 2016

Camino – Dzień 29

DZIEŃ 28                                                                       DZIEŃ 30
Portomarin – Palas de Rei
Pogoda nie poprawia się. Mokro, deszczowo ale ciepło. Trzeci dzień pada. Dzisiaj podwinęłam spodnie wysoko, aby ich nie ubłocić, rękawy bluzy wysoko, aby nie zamoczyć. Przykryłam się pałatką. Nie jest zimno, a gdy przestaje badać, zaraz robię się sucha. To się sprawdza lepiej niż moja kurtka.
Palas de Rei, Camino, Galicja, Jola Stępień
Więcej ludzi i więcej deszczu
Dalej tłumnie. Dość łatwo jest nie słyszeć głośnych rozmów i nawoływań młodzieży. Znacznie trudniej nie słyszeć muzy z telefonów włączonych na cały regulator. A nawet spotkałam młodzież z podłączonymi głośnikami. Ponieważ szło ich z siedmioro, wszyscy mogli słuchać ulubionego czegoś, nawet gdy ktoś odstawał.
Protomarin, Camino, Galicja, Jola Stępień
Świt w Portomarin
Na pewno nie można powiedzieć, że są nieuprzejmi, czy nieżyczliwi. Są w porządku. Trochę zachłystują się Camino.
Taki stary pielgrzym jak ja, ma tę przewagę nad młodzieżą, że jest skupiony, bardziej wytrzymały, idzie równym tempem, nie zatrzymuje się co dwadzieścia minut i może znaleźć przestrzeń i ciszę dla siebie. 
Palma oldenburska, Palas de Rei, Camino, Galicja, Jola Stępień
Jarmuż odmiana Palma Oldenburska
Rozproszenia są, ale powiedzmy szczerze, nic już nie jest w stanie mnie zdenerwować. Ważne, że idę. Ci „nowi”, obserwują tych co mają w nogach po kilkaset kilometrów z niejakim szacunkiem. Ciekawe, czym się różnimy? To mogą być niestrzyżone włosy, opalenizna, zdarte kije, wypłowiałe i pozaciągane ciuchy, i zaczynam podejrzewać, że zapach. 
Palas de Rei, Camino, Galicja, Jola Stępień


Dzisiaj nie ma miasteczek, katedr ani wielkich kościołów. Są wioski, urocze, ale naprawdę bardzo biedne. W Hiszpanii Galicja jest synonimem biedy. To jest oczywiście wspólnota autonomiczna, z własnych rządem i parlamentem. Na wybrzeżu żyją z rybołówstwa, a w interiorze z rolnictwa, i to takiego tradycyjnego rolnictwa, opartego na małych gospodarstwach – minifundios. Dlatego te krowy i średniowieczne zapachy we wsiach. Może to już ostatnie lata, kiedy w Europie świat wygląda jak przed setkami lat.
Dzisiaj, przerażona tłumami, zarezerwowałam nocleg w Palas de Rei z samego rana. Pewnie dlatego trafiłam do tej samej albergi co Johanne oraz Troy i Amanda. Znów śpię na jednym łóżku z Johanne.
Gdy zadzwoniłam do Ribadiso, okazało się, że nie ma wolnych łóżek, muszę dołożyć 4 kilometry. Znów będzie więcej niż 25 kilometrów. Johanne powiedziała, żebym porezerwowała spanie aż do Santiago, bo jest weekend i brakuje miejsc. Wykonałam więc telefony. Owszem, dostałam spanie, ale nie za pierwszym razem. Mam luz organizacyjny do końca Camino. Tylko żebym zapamiętała, gdzie czekają na mnie te miejsca! 
Ponieważ droga do Arzua to 28 km, postanowiłam, że jutro mam wolne. Idę bez plecaka. Plecak jedzie samochodem. W Galicji plecaki są wożone za 3 euro.

DZIEŃ 28                                                                                    DZIEŃ 30

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz