Ruszam, gdy jeszcze ciemność panuje w Reliegos. Po ciemku słabo widać strzałki. Wieś jest czarna i ponura. Już nie wiem, o której miałabym wstać, żeby nie być ostatnia. Ale to był właśnie ten dzień, gdy zdecydowałam: tak, mogę ostatnia wychodzić z albergi, a chodzenie po ciemku nie jest dla mnie.
Do Mansilla de las Mulas jest 6 km. Kiedyś ta odległość stanowiła miarę mili kastylijskiej – dwadzieścia tysięcy stóp. Czerń się rozjaśnia, jest mglisto i mży, ale to jest bardzo dobra odległość na obudzenie się i śniadanie. Mansilla to spore miasteczko i nie wszystko jest tu ze średniowiecza. Siedzę w barze obok banku. Obserwuję, jak miejscowi wchodzą do baru i przy kawie i rogalu, przeglądają papierowe gazety, lub przeglądają swoje telefony. Pani weszła do baru, wszystkim powiedziała "Hola" i podeszła do pana z kawką i gazetką, on dał jej pęk kluczy. Coś tam pogadali i pani poszła otworzyć bank. Starsi panowie popijają kawkę i żartują z barmanem. Właściwie mogłabym tu zostać na zawsze.
Mansilla de las Mulas |
Dla Hiszpanów to ciekawa miejscowość, ponieważ w niej rozgrywa się akcja XVIII wiecznej powieści „Księga Rozrywek Łotrzycy Justyny”. Była to pierwsza powieść łotrzykowska, gdzie bohaterką jest kobieta. Powieść jest o tym, jak to kiedyś karczmarze „dobrze” żyli z pielgrzymów. Podobno napisał to Lope de Vega, ale nie znalazłam potwierdzenia. Nie ma tłumaczenia na polski.
Mansilla de las Mulas |
Po śniadaniu przechodzę przez starszą część miasta. Grube mury, baszty, stare kamienice. Zadbane. Bardzo ładne. Można by zostać tu na noc. Miasteczko słynie z pomidorów, ale święto pomidora to przedostatni weekend sierpnia. Rankiem, wszystko jeszcze zamknięte, poza kilkoma barami ze śniadaniem.
Mijam most na rzece Esla. Dalej szlak prowadzi wzdłuż szosy. A dzisiaj prowadzi w deszczu, wzdłuż szosy. Więc idę słuchając deszczu i przejeżdżających samochodów. To ziemia dawnych Asturów, ostatniego plemienia iberyjskiego podbitego przez Rzymian. Królestwo Asturii. Bardzo romantycznie. Kończą się bezkresne pola Kastylii, góry zbliżają się z każdym krokiem.
W Arcahueja już świeci słońce, już widać przedmieścia Leon. Już coraz bliżej. Jeszcze kilka wzgórz i już widzę całe Leon. Ogromne miasto w dolinie. Małe pięć kilometrów po mieście i już zrzucę plecak.
Leon |
Jak to się dzieje, że idę w dobrym kierunku?
Znakiem Camino jest muszla św. Jakuba, Saint Jacques, przegrzebka. Muszle można znaleźć na domach, chodnikach, słupkach. One wskazują szlak. Jest też żółta strzałka, na chodnikach, krawężnikach, barierach drogowych. Wymyślił ja ksiądz z O'Cebreiro Elias Valina Sampedro. Żółta strzałka może być wszędzie. Po tych znakach się poruszamy. Za miastem jest łatwo, trudniej jest w dużych miastach. W miastach szlak może być ułożony z innej kostki, albo w chodnikach są umieszczone mosiężne muszle. W Leon ułożono szklane, ale teraz większość jest poobtłukiwana. Mosiężne są lepsze. W miastach szlak zawsze wiedzie obok alberge municipale i głównego kościoła. Oczywiście, jeśli w miasteczku jest kościół św. Jakuba, też do tego kościoła strzałki zaprowadzą. Większość alberg jest przy szlaku. Jeśli są nieco dalej, na pewno na szlaku będzie drogowskaz z nazwą. W mieście trzeba iść ostrożniej, bo po prostu innych informacji, szyldów i ogłoszeń jest takie mnóstwo, że coś można przeoczyć. Z kolei za miastem strzałek jest mało. Przegapisz jedną i dwa kilometry w plecy. Bardzo dobrze chodzi się za plecakami, chociaż swojego nie polecam. Ale jak się zgubić, to zawsze lepiej z kimś, niż samemu.
W Leon trochę się na kołowałam. Moja alberga nie stoi przy szlaku. Stoi przy murze miejskim, dwieście metrów od starego ratusza, pokoiki są niewielkie, sześcioosobowe. Jest czysto i schludnie. Łazienka po remoncie.
Leon - wyspa na rzece Bernesga |
Wszystko wrzucam do pralki i czekając na wysuszenie, robię wpis na facebooku. David z łóżka obok, przestrzegł mnie, że katedra jest tylko do szóstej, więc chyba powinnam się pospieszyć. Dzięki chłopie. Czas na szybkie zwiedzanie.
Leon - mury miejskie |
Miasto leży u zbiegu rzek Bernesga i Torío, ma dwa tysiące lat. Nazwa pochodzi od łacińskiego słowa Legion, ponieważ tu stacjonowali legioniści rzymscy do ochrony kopalni złota. Leon po hiszpańsku to oczywiście lew. Jest w herbie miasta. Po rzymianach miastem władali Wizygoci, w VIII wieku na 50 lat dostało się w ręce Maurów z Kordoby, odbił je król Asturii i w X wieku, po odbudowaniu murów rzymskich, zostało stolicą królestwa Leon. Później było wielkie prosperity: piękne budowle, handel, sztuka, górnictwo. Stagnacja przyszła, gdy stolicę przeniesiono do Burgos, a potem do Madrytu.
Katedra w Leon |
Katedra – „piękność z Leon”. Wstęp jest płatny 6 euro i nie ma zniżek. Audioguide bez polskiego. No cóż, po Burgos trudno będzie mi znaleźć coś wspanialszego. Ale ma piękne witraże. Prze – pię - kne. Nie mają konkurencji. Dzięki nim nastrój jest tu mistyczny. Wspaniałe są też płaskorzeźby wokół prezbiterium i grobowiec biskupa Marcina. I krużganki. Z krużganków wchodzi się do kaplicy, gdzie jest msza dla pielgrzymów. Jeśli trafisz w porze mszy, na krużganki wejdziesz za darmo.
Witraże w katedrze w Leon |
Kościół św. Izydora jest najważniejszym romańskim kościołem w Hiszpanii. Ze względu na zabytki oraz królewskie groby. Malowidła sufitowe nazwano romańską Kaplicą Sykstyńską. Spoczywa tu 11 królów, 12 królowych i 20 książąt Kastylii i Leon. Cyd brał tu ślub z donią Jimeną. (5 euro za wejście, w czwartki po 16:00 1 euro, a w ostatni czwartek miesiąca za darmo. Wejścia czwartkowe bez audioguida)
Kościół św. Izydora w Leon |
Wielu pielgrzymów rozpoczyna wędrówkę z Leon, stąd jest tu dużo alberg, hoteli i pensjonatów. W porównaniu z Burgos, jest tu znacznie więcej kafejek, pubów, restauracji. Urokliwa jest dzielnica żydowska - Humedo, czyli Dzielnica Mokra. W XII w Mojżesz Baal Szem Tow napisał tu księgę kabały Zohar, a Nicolas Flamel szukał w Leon kamienia filozoficznego. Musiało się tu dziać przez wieki.
Leon - stary ratusz |
Zrobiło się późno i czas był na jedzonko. Weszłam do jakiegoś baru, zamówiłam. I wtedy zjawiły się Chiaki, Olga i Umbelina. Nie wierzyłam. Chwilę potem wszedł David z Bartkiem. Bartek jest z Polski i zna każdego pielgrzyma na Camino. Każdego! David to facet z mojego pokoju. To są właśnie takie sprawy na Camino, których nie rozumiem. W Leon barów jest ze dwieście. Dlaczego wszyscy weszliśmy właśnie do tego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz