27 maja 2016

CAMINO - DZIEŃ 9

DZIEŃ 8                                                                                                                     DZIEŃ 10

Droga do Santo Dominingo de la Calzada.
Przeszłam już 200 km. Średnio 25 dziennie. Nie ma co ukrywać, stopy i kostki bolą. Najgorsze to pierwsze 40 - 50 kroków. Bez względu, czy wychodzę z albergi, czy wychodzę z baru, czy wstaję z jakiegoś kamienia, zawsze rozpoczynam marsz powtarzając sobie w głowie:
Santo Dominigo de la Calzada, Camino, Jola Stępień

Najpierw
powoli 
jak żółw
ociężale 
rusza 
Yolanda 
po szlaku 
ospale,
Dźwiga swój plecak 
i ciągnie z mozołem,
I stuka kijami, 
stawiąc kija za kijem,
I kroku przyspiesza, i gna coraz prędzej,
I sunie, i stuka, dyszy i pędzi.

I już jakoś mniej boli, i łapię rytm, i mogę iść. Dzisiaj tylko 21 km. Absolutnie pięknie. Postanawiam, że piszę to po raz ostatni, ale naprawdę każdego dnia było absolutnie pięknie, no, może poza Galicją. 

Santo Dominigo de la Calzada, Camino, Jola Stępień

Maj to idealna pora roku. Kwiaty i zieleń we wszystkich odcieniach. Każdego dnia widzisz jak w winnicach przybywa liści i pędów, jak jęczmień jaśnieje, a pszenica grubieje. I całe pola maków i chabrów. Nic więcej nie potrzeba. Nie lubię ostatnich trzech kilometrów przed albergą. Ciągną się i ciągną. Gdy pojawiają się krawężniki w miasteczkach i trzeba co chwile podnosić nogi, odczuwam to w dwójnasób. Każde wybicie z rytmu boli. Myślę już tylko prysznicu.
W Santo Domingo zjadłam lunch o 14:00. Niestety poprosiłam o zupę, nie pytając, jaka jest i dostałam rybną z krewetkami. A ja nie lubię owoców morza. Ryba może być tylko smażona, żeby nie było czuć jej zapachu. Rossi zupa smakowała. Znów nocuję z Rossi.

Santo Dominigo de la Calzada, Camino, Jola Stępień
Santo Domingo de la Calzada - Kaplica Zwiastowania; Klasztor Cystersów
I znów historia tysiącletnia.
Domingo Garcia urodził się w 1019. Był syn chłopa imieniem Ximeno Garcia i jego żony Orodulce, Starał się o przyjęcie do klasztorów Benedyktynów w Valvanera i San Millan, ale mu odmówiono. Zamieszkał więc w dąbrowie Ayuela w pobliżu dzisiejszego Santo Domingo jako pustelnik. Około 1040 roku rozpoczął współpracę z Gregorio, biskupem Ostii, który przybył jako papieski wysłannik zwalczać plagę szarańczy w Rioja i Nawarra. 
Dzięki biskupowi uzyskał święcenia kapłańskie i zbudował drewniany most nad rzeką Oja, aby ułatwić przejście pielgrzymom do Composteli. Po śmierci Gregorio w 1044 , Domingo powrócił do swojej pustelni, ale już nie jako pustelnik, ale raczej ksiądz inżynier. 
Rozpoczął budowę kamiennego szlaku na wzór drogi rzymskiej od Nájera i Redecilla del Camino, stąd jego przydomek de la Calzada – od drogi, Święty Dominik od Drogi. Zastąpił drewniany zbudowany z Gregorio mostem kamiennym. Alfonso VI dał mu wieś Masburguete. W niej Domingo zbudował kościół, a przy nim szpital dla pielgrzymów. Zmarł mając 90 lat. Dzisiaj wieś jest miasteczkiem i nazywa się Santo Domingo de la Calzada, a szpital to alberge Casa del Santo. 

Jak najbardziej, można przenocować w tysiącletnim budynku za 7 euro. Kościół wybudowany przez Domingo już nie istnieje, na jego miejscu powstała katedra. Jednym ze współpracowników Dominika był Juan de Ortega. Jeszcze o nim wspomnę za kilkadziesiąt kilometrów.
Santo Dominigo de la Calzada, Camino, Jola Stępień
Katedra Santo Domingo de la Calzada
Domingo sprawił wiele cudów. Francuski rycerz, opętany przez demona pielgrzymował do Santiago, a już w Santo Domingo odzyskał zmysły. Niemiecki rycerz Bernardo w XV w został wyleczony z ropnego zakażenia oczu, a rycerz z Normandii odzyskał wzrok, gdy wszedł do katedry. Ale najsławniejszym cudem była historia Hugonella.
Santo Dominigo de la Calzada, Camino, Jola Stępień
Kurnik w Katedrze
To legenda z XIV w. Młody Hugonell wędrował z rodzicami do Santiago. Trafili do gospody w Santo Domingo. Córka karczmarza zakochała się w Hugonellu na zabój, ale coś było nie tak, bo Hugonell nie za bardzo chciał się zakochać, może nawet i obraził. W każdym razie dziewczyna była dosyć wredna. Ukryła srebrny puchar w torbie chłopaka i oskarżyła go o kradzież. I jak to z cudzoziemcami, był szybki sąd i kara śmierci, żadnych apelacji, bezradni rodzice mogli się tylko pomodlić do Świętego. Rodzice ruszyli do Santiago. Syn pozostał w Santo Domingo czekając na wyrok. Wracając, rodzice postanowili odwiedzić grób syna. Okazało się, że grobu nie ma, a syn ciągle wisi na szubienicy. Matka z ojcem podeszli do szubienicy, aby zabrać ciało i usłyszeli, jak ich syn mówi, że święty Dominik wrócił mu życie. Uradowani pobiegli z nowiną do sędziego. Sędzia oczywiście nie uwierzył i zadrwił: Wasz syn jest tak samo żywy jak ten kogut i kura, które właśnie zamierzam zjeść. I w tym momencie upieczone ptaki skoczyły na nogi, zaczęły bić skrzydłami, gdakać i piać. 
Jest powiedzenie, że w Santo Domingo de la Calzada pieją pieczone kurczaki. Santo Domingo de la Calzada donde cantó la gallina después de asada.
W katedrze znajduje się kamienny kurnik, z połowy XV wieku. Mieszkają w nim kura i kogut na pamiątkę cudu. Jest nawet zgoda papieża Klemensa VI na pobyt kur na terenie kościoła. Poniżej kurnika jest scena z Hugonellem, a nad klatką jest kawałek drewna z jego szubienicy.
Ta legenda wyjaśnia dlaczego w kawiarniach są ciastka i inne słodycze w kształcie kur i kogutków.

Santo Dominigo de la Calzada, Camino, Jola Stępień
Santo Domingo de la Calzada donde cantó la gallina después de asada.
Spałam w siedemnastowiecznym klasztorze cysterskim. To był mój najgorszy nocleg. Podłogi w salach były tak krzywe, że pod nogi łóżek postawiane były kołki czasem nawet pięciocentymetrowe. Nie narzekam na łazienki, były po prostu stare. Najgorsze było samo spanie. Cztery sale wokół jednej, żadnych drzwi, ze 35 osób. Ja w tej środkowej. Dobrze, że miałam stopery. Ale powinnam mieć hard stopery. Chłopak, oczywiście zasnął pierwszy, tak chrapał, tak dawał czadu, bez żadnego rytmu i poezji. To było jak w rzeźni. Po włożeniu stoperów - nieco ciszej, ale i tak słychać. Zasnęłam, ale o północy obudził mnie przeraźliwy wrzask "hilfe! hilfe!". Poderwałam się, bo myślałam, że ten młodzian kona, ale nie, to w innej sali panią zmora dusiła. A chłopak nawet nie zatrzymał się na moment. Wszyscy wstali o piątej i w nogi. Rossi spała, a raczej miała łóżko w sali z tym chrapiącym. Wyglądała jak z krzyża zdjęta.

DZIEŃ 8                                                                                                                    DZIEŃ 10      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz